AZS UKW

Rozmowa z Heleną Wiśniewską, brązową medalistką Igrzysk Olimpijskich w Tokio

Zapraszamy do lektury rozmowy z Heleną Wiśniewską, kajakarką Zawiszy Bydgoszczy, brązową medalistką Igrzysk Olimpijskich w Tokio w K-4 500 m.

Tegoroczne Akademickie Mistrzostwa Świata w kajakarstwie odbędą się w Twoim mieście, w Bydgoszczy. Co o tym sądzisz? Będziesz śledzić te zawody?

Mistrzostwa odbędą się – z tego co wiem - we wrześniu, dlatego najprawdopodobniej nie będę mogła pojawić się na miejscu, ale na pewno zamierzam śledzić wyniki kajakarek i kajakarzy w mojej pięknej, rodzinnej Bydgoszczy. Obok m.in. Poznania to jeden z najważniejszych kajakarskich ośrodków w Polsce, dlatego uważam, że kolejne istotne zawody na Brdzie są szansą na promocję zarówno dyscypliny, jak i miasta. Mam nadzieję, że organizatorzy i wszyscy zainteresowani dołożą swoją cegiełkę do reklamy wydarzenia wśród mieszkańców i kibiców – ja zrobię to m.in. w moich mediach społecznościowych.

Jak postrzegasz imprezy akademickie? Czy brałaś/bierzesz w nich udział?

Nigdy nie miałam okazji wystąpić na Akademickich Mistrzostwach Świata, ponieważ zazwyczaj odbywały się tuż po moich najważniejszych startach w sezonie, a więc w momencie, który poświęcam na regenerację przed kolejnym cyklem przygotowań. Niemniej uważam imprezy akademickie za bardzo wartościowe pole do sportowej rywalizacji. To dobra tradycja, którą warto podtrzymywać i rozwijać.

Twoim zdaniem, w jakim stopniu Akademickie Mistrzostwa Świata mogą pomóc w odkrywaniu młodych talentów kajakarstwa?

Zawody są esencją sportu, a rywalizacja na wodzie ukoronowaniem długich, wymagających przygotowań do sezonu. Każdy start w zawodach wyższej rangi mobilizuje do jeszcze większego wysiłku, a przecież sportowiec marzy, a przynajmniej powinien, o mistrzostwie, medalach. Talenty występujące na Akademickich Mistrzostwach Świata będą pod czujną obserwacją środowiska kajakarskiego, dlatego sądzę, że kajakarze, którzy wywiozą z Bydgoszczy dobre wyniki, po pewnym czasie przebiją się na jeszcze wyższym poziomie rywalizacji.

Zdobywałaś medale na Mistrzostwach Europy, Świata i Igrzyskach Olimpijskich - jakie emocje Ci wtedy towarzyszyły?

Każdy medal cieszy, choć dla sportowców to zwykle ten olimpijski jest najważniejszym i najcenniejszym. Nie każdy miał, ma i będzie miał możliwość stania na olimpijskim podium, więc znalezienie się w tym elitarnym gronie jest dla mnie wyjątkowym przeżyciem, zarówno ze sportowego, jak i czysto ludzkiego punktu widzenia. Dobrze wspominam też inne medale, na przykład pierwszy seniorski medal mistrzostw świata zdobyłyśmy z dziewczynami, gdy przechodziłam z kategorii juniora starszego do młodzieżówki. Już wtedy poziom, który reprezentowałam, zapewnił mi pełne zaufanie trenera i sztabu, a ja odpłaciłam się ze wszystkich sił. Byłam taka szczęśliwa – udowodniłam sobie, że naprawdę gdy się chce, to można. Brzmi to banalnie, ale tak to odczułam i tego trzymam się podczas przygotowań do kolejnych startów.

Jak wspominasz Igrzyska Olimpijskie w Tokio, na których zdobyłaś brązowy medal w kajakarskiej czwórce na dystansie 500 metrów?

Gdy wracam myślami do Tokio, od razu się uśmiecham! Co tu dużo mówić, medal olimpijski jest spełnieniem marzeń. Już wiele lat temu, na początku sportowej drogi, świadomie stawiałam sobie ambitne cele, w tym występ na Igrzyskach okraszony medalem. Udało się nam – bo to wspaniały, drużynowy wysiłek – a teraz stopniowo pracujemy nad kolejnymi sukcesami, choćby i na kolejnych Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu.

Czy kajakarstwo to rodzinne zamiłowanie, wywodzi się z dzieciństwa czy raczej sama odszukałaś swoje zainteresowanie tym sportem?

Mam czwórkę braci i siostrę, która była wioślarką. Namawiała mnie do treningów, ale… jakoś nie udało się mnie przekonać (śmiech). Od najmłodszych lat ciągnęło mnie jednak do sportu, trenowałam grę w piłkę w UKS Tęcza Bydgoszcz, później skakałam wzwyż na Zawiszy, próbowałam sił w koszykarstwie. Pewnego dnia w szkole pojawił się trener prowadzący nabór na treningi kajakarskie. Namówiła mnie przyjaciółka, spontanicznie się zgodziłam (choć nie chciałam się pomoczyć!), ale po kilku treningach wiedziałam już, że to jest właśnie ta dyscyplina, której chcę się poświęcić.

Jak często trenujesz? Ile czasu musisz na to poświęcać?

Kiedy jako sportowcy mówimy o poświęceniu, są to świadomie wypowiadane słowa. Około 280 dni w roku jestem poza domem. Zgrupowania krajowe, zgrupowania zagraniczne, zawody w różnych zakątkach kraju, Europy i świata… Wiecznie na walizkach, wiecznie w biegu, a przecież chcemy też realizować swoje inne pasje, budować relacje rodzinne i towarzyskie, uczyć się czy, po prostu, znaleźć chwilę na odpoczynek. Chcę jednak podkreślić, że nie narzekam. Treningi, zgrupowania, zawody – to moje życie z pasją i sportem.

Co Twoim zdaniem pozwoliłoby zwiększyć zainteresowanie młodych ludzi, przede wszystkich studentów, sportem i zachęcić do uczestnictwa w zawodach sportowych?

Moim zdaniem trzeba niestrudzenie przekonywać młodych ludzi, by chociaż spróbowali uprawiać sport w tej czy innej dyscyplinie. Jeśli poznają wysiłek w dziedzinie, która budzi ich ciekawość, sami wybiorą już kolejne ścieżki, być może prowadzące do profesjonalnej kariery, zawodów, sukcesów. Ważny jest jednak pierwszy krok – pokazanie, że istnieje alternatywa dla godzin spędzanych przed komputerem, bez ruchu na świeżym powietrzu. Przykład powinien iść z każdej strony – od rodziny, ze szkoły.

Jakie masz rady dla początkujących sportowców?

Zawsze stawiaj sobie cele, bo wtedy łatwiej podejmować wysiłek. A trzeba go podjąć, bo każdy sukces w sporcie na najwyższym poziomie wymaga poświęcenia, wyrzeczeń, trudu. Szukaj pozytywnych stron w tej niełatwej drodze – poznawaj ludzi, kształtuj charakter, zbieraj doświadczenie, to wszystko stanowi o Twojej sile także w życiu prywatnym.